Tajlandia - kraj zacny, ale skomercjalizowany (VIII.2004)
Written by Jacek Gabryś
Monday, 21 July 2008
OTO BANGKOK ZNANY Z MTV:
LATA 80-te: NIEDOŚCIGŁE MUZYCZNE TWORY :)
Tajlandia była częścią grubszego projektu Azja Południowo-Wschodnia 2004. Była to moja pierwsza wielka wyprawa, może nie tak wielka jak wyprawy Kolumba, Magellana czy Vasco da Gamy, ale jej uczestnicy prawie w 100% po raz pierwszy zobaczyli się na lotnisku Okęcie, gdyż byliśmy niczym więcej, a tylko internetową zbieraniną. Słowo Tajlandia od razu kojarzy się z nieprawością tego padołu, w Bangkoku za groszę skorzystasz z usług płatnej miłości, w Złotym Trójkącie każdy wieśniak wie, gdzie dostać opium, a za byle przewinienie grożą ci baty z pod ręki królewskiej służby represji. Zła sława Tajlandii pochodzi z czasów wojny wietnamskiej, amerykańscy żółnierze wykreowali ją na turystyczną destynację, był popyt na tego typu usługi, pojawiła sie więc i podaż. Amerykańscy bohaterzy pokroju Johna Kerry'ergo przez 2 tygodnie odpoczywali od okrucieństw wojny, tak jak my dziś odpoczywamy na plażach Chorwacji czy Bałtyku.
Piękny to jednak kraj, stopnia rozwoju mogłby mu pozazdrościć nie jeden europejski, my zaczęliśmy nasz pobyt od Bangkoku, w którym mdliste, pełne spalin powietrze wciska się w twój układ oddechowy, a gdy nie możesz na stoisku znaleźć jakiejś pirackiej płyty CD/DVD, to znaczy, że jej oryginał nigdy nie powstał, potem zahaczyliśmy o Ayutthaya'e, Floating Markets, rzekę Kwai (tam dopiero okazało się, że filmowy most to blef), wyspę Ko Tao, żeby pod osłoną nocy przeniknąć do następnego celu naszej wycieczki - Kambodży, o której też będzie.
Tradycyjnie po najechaniu na zdjęcie pojawia się krótki opis.