M jak Masada - starożytna twierdza żydowska nad Morzem Martwym.
Uważajcie, bo dostęp do niej tylko do godz. 15, mimo że do zmroku jeszcze wtedy bite 3 godziny. Miejsce, gdzie izraelscy żołnierze
składają przysięgę wojskową, Żydzi wymordowali się tam nawzajem, nie
wytrzymując naporu Rzymian. Twierdza na kilkuset metrowych zboczach
robi wrażenie. Szkoda, że na nas mogła zrobić tylko z dołu. Ale to dobrze, bo kolejka linowa droga, a droga na górę długa i zakurzona. Z dołu tez dobrze widać.
N jak Nazaret - arabskie miasto na terenie Izraela. Od razu
atmosfera gęstnieje, tamtych Arabów nie da się do końca opisać. Ani to
"mister, mister, special price for you my friend" z Egiptu, ani żaden
dostojnik, znawca Koranu z Mekki. Niestety, ale to grupa dość
nieprzyjemna. I z wyglądu i mentalnie. Plusem Nazaretu jest fakt, że
Kościół Zwiastowania przeistacza się o 19 z turystycznej atrakcji w lokalną świątynię, gdzie spokojnie można sobie to wszystko przemyśleć. Uwierzyć albo nie.
O jak Opowieści Dziwnej Treści:
1) do Izraela wlatuje i
wjeżdża się nie trudniej niż do Trzech. Trza by mieć w paszporcie
wbite adnotacje o zorganizowaniu kilku zamachów terrorystycznych. I to
udanych. Gorzej z wyjeżdżaniem, ale wypuścić każdego wypuszczą. I tak dużo tam za dużo pejsatych darmozjadów.
2) do wszystkich atrakcji da się wejść samodzielnie, a nie jak donosi
lobby skupione wokół pielgrzymkowych wycieczek za 3-4 tys. złotych, tylko ze zorganizowaną grupą.
3)
przed wejściem do każdego warzywniaka wcale nie trzeba rozbierać się i poddawać kolanoskopi. Bezpieczeństwo ważna rzecz w Izraelu, ale bez przesady, nie jeden granat można przemycić, nie jeden płyn z drugim zmieszać.
P jak Pociąg - bardzo przyjemna forma podróży między Jerozolimą i
Tel Awiwem (21,5 NIS, prędkość równie zawrotna jak z Krakowa do
Zakopanego, ale warto ze względu na ładne widoki) i między Tel-Awiwem,
a lotniskiem Ben Guriona (14 NIS). Pojazd, którym podróżuje się głównie
do wojska i z wojska, dobre miejsce na nawiązanie znajomości z
kadetkami i sierżantkami ludowego wojska izraelskiego i przeprowadzenie
wspólnych manewrów NATO vs Izrael.
R jak Ropa - niestety, jako że Żydzi pozamiatali sobie w prawie
wszystkich okolicznych emiratach, z Iranem straszą się nawzajem raz to
eksterminacją, a raz wybuchem małej bomby atomowej, to bardzo droga.
Litr benzyny to bodajże 6,5-7 NIS (dobrze ponad 5 zł). A ich auta to
głównie automaty, klimatyzacja szczególnie w lecie musi jechać na
maksymalnych obrotach. Ale poradzą sobie. Krajem Trzeciego Świata
Izrael nie jest.
S jak Samochód - jedyna słuszna, bezproblemowa forma zjechania
Izraela. Całego. Polecam 2 wypożyczalnie: Eldan (ok. 75 USD za dzień,
do podróżowania tylko po Izraelu) i Greenpeace (od 60 do 135 USD za
dzień, Izrael, Zachodni Brzeg, Palestyna). W tej drugiej warty uwagi
jest Mitsubish Grandis dla 7 osób - wielu z nas zapragnęło założyć
wielodzietne rodziny po takiej przejażdżce. Drogi jak w Szwajcarii,
dziur brak, płatnych autostrad zasadniczo brak, oprócz 6-ki, która
absolutnie nie jest niezbędna.
T jak Tel Awiv - bardzo, ale to bardzo przyjemne miasto. Bardzo.
Moglibyśmy się tam ułożyć. Szeroka plaża rodem z Miami, przy niej
wysokie hotele jak w Surfers Paradise, dalej dzielnica willowa,
siedziba Mosadu i wojska izraelskiego z radarem wielkości Rynku
Głównego, a na końcu aleja biurowców, gdzie za godne pieniądze można
prowadzić życie IT Experta, bo Izrael z nowymi technologiami sobie
radzi całkiem nieźle. Polecam na roczny kontrakt.
U jak - kurde nie wiem....
W jak Wania - Rosjanie osobiście
podpadli mi w Izraelu. Blokowali komputer w hostelu, z którego miałem
pisać relację. Klawiaturę mi wytarli. Byli na nim od wczesnego rana, do
późnej nocy. A może i całą noc. Podrywali nasze kobiety, choć oprócz
złotego zęba i butelki rosyjskiej wódki nie mieli wiele do zaoferowania
:). W każdym razie rosyjscy Żydzi to prawdziwi Rosjanie - i napiją się,
i po zasiłek staną, i czarnym pokażą, i mafię założą.
Y jak Yom Kippur - wojna, na której skompromitowała się Syria i
Egipt. W 1973 roku, w czasie żydowskiego święta Yom Kippur, kiedy
poziom zaangażowania w sprawy państwa jest taki jak podczas majowego
weekendu w Polsce, Syria i Egipt najechały Wzgórza Golan i Synaj. Co
zrobił Izrael ? Nie dość, że w 4 dni odbił Golan, to jeszcze podszedł
40 km pod Damaszek, równając z ziemią miasto Quinattra, które
odwiedziliśmy z Marcinem 4 lata temu. Jako przyszli wysłannicy pokojowi
albo kuchenni musimy mieć relację z dwóch rąk. To samo W Egipcie. Miał
być Synaj dla Egiptu, a była izraelska wycieczka wojskowa 64 km na
wschód od Kairu.
Z jak Zakwaterowanie - mityczny hotel Faisal w Jerozolimie
przeistaczył się w New Palm Hostel. Zmienili szyld i dalej jadą pod
Bramą Damasceńską, z jedną z najlepszych lokalizacji w Jerozolimie.
Polecam, szczególnie 12-metrowy pokój 8-osobowy i najtańsze falafele w
mieście. Ceny od 50 zł za sztukę. Noclegu, na szczęście nie falafela.
Ż jak Żołnierki - tradycyjnie kilka obrazków lepszych niż 1000 słów :) (za stroną http://www.yeeeeee.com/2008/10/27/beautiful-israeli-women-soldiers-206-pics/)
A - jak Al Aksa meczet. Występuje razem ze Złotą Kopułą na Wzgórzu
Świątynnym. Kilku muzułmanów postanowiło w piątek zaszaleć i zrzucić
parę kamieni na Ścianę Płaczu. Okolice Ściany Płaczu ewakuowano,
kilkunastu żołnierzy zostało rannych. Standardowa wymiana ognia, której
przypatrywaliśmy się z dzielnicy żydowskiej. Nie robiła wielkiego
wrażenia, atmosfera pikniku miała się dobrze, brakowało tylko piwka i
orzeszków. Miejsce skąd Mahomet ruszył wraz z archaniołem Gabrielem do
nieba, nie wiadomo czy dotarli.
B - jak Budapeszt. Bardzo niepotrzebnie znalazł się na naszej drodze z
Izraela. 8 godzin, z których kilka spędziliśmy przysypiając w wodzie w
łaźniach na Wzgórzu Gelerta (55 zł). Minus skądinad rewelacyjnych
podróży z Malevem na Bliski Wschód - w naszej promo za 450 zł można
było polecieć z nimi do Ammanu, Bejrutu, Damaszku i Kairu. Zdjęcia a propos Budapesztu i jego leczniczych łaźni, ale tak na prawdę błotko prosto znad Morza Martwego.
C - jak Cezarea - przyjeżdżajcie tam przed 8 rano. Jest wtedy darmowa,
wejdziecie, zwiedzicie, się zachwycicie i w drodze powrotnej spotkacie
panie otwierające kasy. Pomachacie i wyjdziecie, patrząc jak inni płacą
30-40 złotych za wizytę w tych ciekawych skądinąd ruinach z czasów
Herodota Wielkiego.
D - jak Drogo. Drogo w ch...olerę. Bardzo drogo, nie licząc dzielnic
arabskich. Szczególnie usługi, ale także transport, jedzenie. Najtańsze
auto za dzień to 75 USD, benzyna to 6,5 szekli (razy 0,8 i mamy
złotówki), kebab w dzielnicy żydowskiej to minimum 30 szekli, piwo 25,
licznik w taksówce też nie jest zbyt wolny, a autobus miejski to koszt
ponad 5 szekli za przejazd. Na szczęście nie podróżują nimi już
szahidowie z trotylem w plecaku, ostatni zamach autobusowy miał miejsce
ok. 4 lat temu.
E - jak Ekipa. 11 osób w koszulkach www.globtroteria.pl
dzielnie przemierzyło caly Izrael. Część jako malkontenci, częśc jako
liderzy, część jako mali agenci. Obeszło się bez ofiar, pomyślnie
przeszlismy test wyjazdowy, gdzie 3 z nas wzięto na spytki (co Pan
robił w Maroku i Malezji, czy nie przyjaźni się Pan z Bin Ladenem,
ulubiony kolor z dzieciństwa szwagra Zegara brata Antka.... takie tam
różne sytuacyjne pytania). Spytki przeprowadzają młode Izraelitki,
których też wojsko nie szczędzi i gdzie spędzają swoje 2 piękne lata
zaraz po maturze. Jest miło i przyjemnie, bo Zydówki to ładne bestie i
nawet Łukasz przyznał, że takie wojsko ma sens.
F - jak Falafel. Razem z shoarmą i przeróżnymi odmianami kebaba
kulinarne MUST DO na Bliskim Wschodzie. Must do, bo nie ma większego
wyboru za taką cenę. Alternatywą są siostry w Domu Polskim w
Jerozolimie, do których udaliśmy się z prośbą o schabowego i rosół.
Jest taka opcja, trzeba ją zgłosić dzień wcześniej i kosztuje 10 USD.
Rosół, kapusta, zasmażane ziemniaczki i kisiel będą. Kebaba nie.
G - jak Golgota. Nie uwierzycie, ale ukryta w kościele. W Bazylice
Grobu Świętego. Wychodzisz po schodach z pod Grobu, który znajduje się
w jednej z kaplic i jesteś już na Golgocie. W Bazylice trwa walka o
zarząd. Kłócą się katolicy rzymscy z katolikami greckimi i
prawosławnymi, jedni przekrzykują drugich, jedna msza wżyna się w inną.
Niestety, ale robi się z tego Sodoma i Gomora. Nawet nasz specjalista
od wejść nie wszedł jednak do Grobu Pańskiego. Nie wykorzystał zamętu,
jak robił to kiedyś na Santiago Bernabeu.
H - jak Chrzest :) - lepiej późno niż wcale. Można go wziąć w samym
Jordaniae można go tam odnowić. Ubierasz się w białe szaty (2 szekle) i
oddajesz się pod opiekę jednego z księży, którzy zanurzają twą łepetynę
właśnie w Jordanie. Wszystko dzieje się na głębokości 1,50 m. Lokalne
podtopienia obserwowane, szczególnie w przypadku odważnych, ale nie
przyzwyczajonych do nurkowania 80-letnich babć.
J - jak Jerozolima. Stawiam ją w pierwszej piątce odwiedzonych przeze
mnie na świecie miast. Powiem jak nastolatka - magiczna, kosmiczna,
fantastyczna. Stolica Izraela, choć "społeczeność międzynarodowa", jak
nazywa się eufemistycznie nas, lud, uznaje za stolicę Tel-Awiw. Męczą
Cię ortodoksyjni Żydzi? Idziesz 2 ulice dalej i handlujesz piaskiem z
Arabem. Muezzin za głośno do modlitwy zachęca? Idziesz do dzielnicy
rosyjskiej, gdzie najwyżej zachęcają do wypicia kolejnej banii "na
zdarowje!". A może dzielnica ormiańska, chrześcijańska, niemiecka?
K - jak kibuc. W nim bym się ułożył. Lepsza wersja PGR-u, z modelowo
wdrożonym socjalizmem i komunizmem. Wszystko jest wspólne, czyli
niczyje, nie rozróżniamy płci, pracujemy na roli i dzielimy się
płodami. Kibuce są bardzo zadbane, ale mieszka w nich teraz już tylko
jakieś 5% Izraelczyków. Sprzedały się trochę kapitalizmowi, bogate
Amerykanki za dolary przyjeżdżają na kilka miesięcy, zakosztować
kibucowego życia. My kibuc też wspominamy dobrze - zjedliśmy tam
smacznego, darmowego makowca.
L - jak Lewitacja. Jeden obrazek wart więcej niż 100 słów.
Druga częśc alfabetu już wkrótce, czekam na spływające zdjęcia, którymi liczę obdarzyć was jeszcze w tym roku.
Wiesci spod krakowskiej sciany placzu dotarly i do Jerozolimy. Lud zydowski zaplakal nad Wisla, na godz. 19 zaplanowano kolejna manifestacje, tym razem w sprawie wysiedlenia zydowskich osadnikow z terenow Palestyny. Wczoraj wojsko izraelskie pogonilo kilku muzulmanow z Wzgorza Swiatynnego, gdyby ktos nie wiedzial Sciana Placzu opiera sie wlasnie o te swiete islamskie miejsce i symbolizuje tesknote Zydow za posiadaniem tego najbardziej okazalego w Starej Jerozolimie obszaru, gdzie miescie sie miedzy innymi Meczet Al-Aksa. W kazdym razie od 2 dni wojsko znow obstawilo cala Jerozolime, ale to nic szczegolnego. Niechlujni wojacy niedbale podpalaja cos a la Sporty, przez ramie przewieszony maszynowy karabin, podpierajac przy tym okolice III, VII czy kolejnej stacji Drogi Krzyzowej.
Z samego rana wyruszylismy wiec zbadac zarzewie konfliktu na miejsceu Tuz za Jerozolima biegnie slynny, piekny i okazaly kilku metrowy mur, ktory przekracza sie przez specjalne bramy m.in. w okolicy Betlejem. Zydzi jacy sa, kazdy widzi, ale przynajmniej w zywe oczy nie beda lgali. Co innego na terytorium Palestyny, ktora notabene wyglada jak 7 nieszczesc, na skalistych wzgorzach poprzyklejane do siebie kolejne osady, zakurzone obejscia, haldy smieci strasza wokolo. Po bezproblemowym wyjezdzie z Izraela Lukasz nabral sie na nielegalny znak zakazu wjazdu, postawiony przez zgraje lokalnych "przedsiebiorczych" mlodziencow i zamiast do bazyliki wjechal na .. podworko miejscowego establishmentu. Kara - 25 szekli. Bez rachunku. Kolejny samozwanczy przewodnik zalatwil nam nielegalne wejscie do Bazyliki Jezusa, uniknawszy godzinnej kolejki do wejscia rzeczywiscie nam pomogl, ale obiecal pomoc za darmo, a skonczylo sie na jakiejs kosmicznej cenie. Oczywiscie na checi z jego strony sie skonczylo.
Co jeszcze - oczywiscie lektura gazety na Morzu Martwym, akurat pod reka byla Angora, Masada, twierdza biblijna, ktorej piekno musielismy podziwiac spod, bo w tym kraju zamykaja takie atrakcje gdzies okolo godziny 15tej, do tego Jerycho, gdzie traby jerychonskie na prawde zburzyly mury, bo ich tam juz nie zastalismy, no i kilka miejscowych innych biblijnych atrakcji. 300 km po Autonomii i Zachodnim Brzegu i mamy obraz - sytuacja jest patowa, co chwile porozrzucane Zydowskie osiedla, do ktorych wjazdu pilnuje wojsko i ochroniarze z dluga bronia kontra chatynki i nie dokonczone jak to na Bliskim Wschodzie domy Arabow i Palestynczykow, Jeepy kontra osiolki, w najlepszym przypadku stare Passaty. Zydzi dobrze to wszystko sobie poukladali i moze i dobrze, ze zarzadzaja ta Ziemia Swieta, bo porzadek i lad jest, a panstwo wyglada prawie ze jak Szwajcaria.
W kazdym badz razie, w naszym 9-osobowym apartamencie czasem brakuje powietrza, ale to jeden z najwiekszych problemow, jakie tutaj zastalismy. Wszedzie sie wjedzie, wszystko mozna zobaczyc i nie ma co szerzyc paniki przed wyjazdem do Izraela. Jak juz pisalem - to taka troche bardziej odlegla Slowacja, mimo tego, co bedzie chciala Ci powiedziec Pani Basia spod 4-ki, ktora wroci z bohaterskiej pielgrzymki za 4,5 tys zlotych.
Trza konczyc, bo kazda literka na klawiaturze bez liter, to prawdziwe wyzwanie. Jutro - Yad Vashem, Grob Jezusa i dzielnica najbardziej ortodoksyjnych Zydow. A okolo 16 wyjazd do Tel-Awiwu
Do Izraela wlecielismy z samego rana, czyli dokladnie o 3.50.
Nasluchawszy sie opowiesci o problemach z wjazdem do tego policyjnego
kraju, przygotowalismy cala teczke kwitow na siebie, wyciagi konta z
banku, zaswiadczenie o niekaralnosci i braku problemow z alkoholem.
Spotkal nas wielki zawod, kto chcial pieczatke, ja dostal, kto nie
chcial, nie dostal, kto chcial porozmawiac z zydowska mlodzieza w
mundurach, porozmawial. Wjazd latwiejszy niz na Slowacje.
Od razu ruszylismy w kierunku polnocy, zeby wiedziec o czym ksiadz w
niedziele na mszy mowi, zeby zobaczyc miejsca cudow Jezusa, zeby
nawrocic kilku niewiernych, ktorzy nawet wsrod nas sie znajduja. Prosze bardzo: Jezioro Galilejskie wyglada
podobnie jak Jezioro Roznowskie, Jezus nigdzie nie mial daleko, bo w
zasiegu spaceru (nawet po wodzie), czy przejazdu na osiolku sa
odwiedzone przez nas: Kafarnau, miejsce gdzie rozmnozono 5 bochenkow
chleba i 2 ryby, albo na odwrot, Jordan, w ktorym za 2 szekle (1,60
PLN), mozna dostac biala szate i w niej wziac chrzest i kilka miejsc
mniej zwiazanych z tematem. Takich jak Cezarea, gdzie przyjechalismy
jeszcze przed obsluga i obejrzelismy ja za darmo (Cezarea to
wykopaliska nad morzem, wiec placic trzeba), Hajfa, Akko, czy Safed. 550 km i siegnelismy
najdalszych rejonow tego zagubionego w tym arabskim rejonie kraju. Nie
pasuja do obrazu regionu autostrady, kosmiczne laboratoria i biurowce, ceny tez z
nieba. Probka cenowa oprocz Jerozolimy, ktora jest troche tansza: kebab
(20-30 NIS,16-24 zl), benzyna (5,5 zl/L), zestaw w Burger Kingu (32
zl). Taksowki sa w Jerozolimie za darmo, ale tylko dla Polakow :) Nie
moglismy sobie znalezc ulicy naszego hosta, wiec wzielismy taksowke,
wiedzac, ze siedziba Sagiva jest gdzies w poblizu. Poblize to bylo wg
mapy nie wiecej niz 300 m, taksowkarz wyjechal z nami kilka kilometrow,
nie wiedzac zupelnie gdzie jedzie, nie rozumiejac, gdzie chcemy jechac,
w dupie majac nasze uwagi o topografii. Kiedy licznik siegnal
kilkudziesieci zlotych, a leci tu jak szalony, padlo haslo, ze
wysiadamy i nie placimy. Slowo stalo sie cialem i zamieszkalo miedzy
nami, za ten kurs nikt nie wzial niczego, ale my zostalismy o 2 w nocy
5 km od naszego gospodarza w samym srodku Jerozolimy. Krzywdy nikt nam
zrobic nie dal, Lukasz i Michal zaprosili do 12-metrowego, 8 lozkowego
apartamentu, w ktorym juz naliczylismy 7 naszych rodakow (50 zl za
lozko).
Jerozolima, to temat na kolejna opowiesc, bo pisanie w tutejszej
kafejce z wytarta arabska klawiatura, to wiecej niz intifada. W kazdym
razie wciaz niespokojnie, na Wzgorzu Swiatynnym dalej zabarykadowali
sie muzlumanie i strzelaja do celow prawie jak do kaczek, kilakrotnie
ewakuowano dzis okolice Sciany Placzu. Sciany, gdzie jako pobozni Zydzi
w jarmulkach na glowie pojawilismy sie, pogibalismy, przeczytalismy
tore i podyskutowalismy o naszym przekletym zywocie. Bankierow,
kamienicznikow i okupantow.
Zaczynamy o 19.50 w środę z Okęcia. Przyjemny lot do Budapesztu, skąd o
23.40 na kierunek Tel-Awiw. Linie lotnicze Malev, nigdy nie leciałem,
chętnie się przelecę. Nie wiadomo, czy nie będzie to jedna z ostatnich okazji, bo Malev już ledwie dyszy. Wprawdzie trupa podłączono pod
respirator, rząd węgierski dołożył prawie 130 milionów dolarów, ale
oczy już wychodzą mu z orbit. Cóż. Oby do 9.III wszystko dobrze latało,
startowało i lądowało, a potem już co Allah da. Do kiepskiej
sytuacji też się przyłożyliśmy, kupując 11 biletów, każdy w cenie 450
zł (standardowo cena lotu do Tel Awiwu to 1000 - 1600 zł).
Lądowanie o 3.50 i przejście przez izraelskie kontrole -
zakładamy, że nie wszyscy zostaną przepuszczeni, nie wszyscy są
obrzezani, nie wszyscy darzą Żydów największym szacunkiem. Liczymy się
z ofiarami na tej kontroli, z najbliższym lotem do Polski, ewentualnie z pobytem w
ośrodku imigracyjnym na izraelskim lotnisku.
Wstępny plan:
- czwartek - wyjazd na północ prosto z lotniska wynajętym samochodem -
400-500 km aż pod Wzgórza Golan, Jezioro Galilejskie, Nazaret i inne
biblijne miejsca. Może ktoś się nawróci.
- piątek - Jerozolima wraz z Yad Vashem
- sobota - jako że to szabas (cały Izrael staje o 14 w piątek i rusza
dopiero o 18-19 w sobotę), to uciekamy do Palestyny, jeszcze nie wiemy
z kim, jeszcze nie wiemy jak, w planie Masada, Jerycho, Betlejem i
Morze Martwe.
- niedziela - dokończenie Jerozolimy i wyjazd do Tel-Awiwu
- poniedziałek - wylot do Budapesztu, Budapeszt by day i wieczorem meldunek w Warszawie
- wtorek - grzecznie w biurach i zakładach pracy, również chronionej
Za miejsce pobytu obieramy Jerozolimę - dwie sztuki zamieszkają w
żydowskim domu (ja i Haju), dwie w innej żydowskiej wspólnocie (Anka i
Marcin), a pozostałych 7 pod przewodnictwem Łukasza zajmie jedną izbę w
hostelu New Palm przy Bramie Damasceńskiej (koszt ok. 53 zł/os./noc)
www.globtroteria.pl
wzięła tym razem pod swoje skrzydła 11 duszyczek, ten socjologiczny
eksperyment ma na celu zachęcenie młodych adeptów do podróżowania :)
Ale każdy i tak musi zadbać o siebie, trasę zbudować na swoje siły,
każdy czyli Agata M., Anna P.S., Damian G., Iga B., Jacek G., Jacek Z., Łukasz
P., Marcin M., Michał H., Michał M., Renata Z.
Pierwszą relację zapowiadam najwcześniej na czwartek wieczór, ale niczego nie mogę obiecać. Może ktoś mnie wyręczy, bo ręka już nie ta... W każdym razie nie chcę nikomu źle życzyć, ale zima wraca. Dobrze, że nie do Jerozolimy, w której aktualnie prawie 20 stopni Celsjusza.