Rano przed wyjazdem do
Palermo poszliśmy na prawdziwy włoski targ rybny. Trzeba to zobaczyć -
wszyscy krzyczą, smród, mnóstwo seafood, od małż po mieczniki długie na
metr, tasaki fruwają w powietrzu. Tym razem nic nie kupiliśmy, bo budżet
tej wycieczki zgrubiał i jest już większy niż tej na Dominikanę...
Autostrada Catania - Palermo jest bezpłatna, Palermo - Messina i Messina
- Catania są płatne, ale i tak warte swoich pieniędzy. W Palermo
trafiliśmy do tego samego hoteliku - Firenze, prowadzonego przez 4
piękne dziewczyny - singielki - (J.G. zapisz w notesiku - must see)
-> (J.G.: 4 piękne dziewczyny singielki, to muszą być lesbijki, za
długo po tym świecie chodzę). Hostelik w bardzo dobtym stylu, jedyny
minus (albo plus) jest taki, że jest w okolicach największej imprezowni w
Palermo, więc spać jest tam zacząć ciężko co najmniej do 4-tej.
Odwiedziliśmy jeszcze knajpkę ze świetnymi stekami - na Piazza
Castelnuovo i pojechaliśmy bezpośrednim autobusem lini Terravision na
lotnisko Trapani Birgi - cena 12 e.
Reasumując.
Cena lotu Kraków - Trapani niejako zobowiązuje,
aby Sycylię odwiedzić. Są tam ładne, starożytne miasteczka z wąskimi
uliczkami, więcej maluchów niż w Polsce i te niesamowite Fiaty 500 (aż
chce się go wziąć pod pachę i postawić na półce). Dobre jedzenie,
przyjaźni ludzie (czyli jak na Słowacji - przyp.JG), ładne widoki
szczególnie w okolicach wschodniego wybrzeża. Etna do odfajkowania, ale
nie koniecznie trzeba wychodzić w pyle na wysokość 3000 m. Z miast,
miasteczek do zobaczenia warto warto: bezapelacyjnie Taormina, Cefalu,
Erice, Catania i Palermo - w takiej kolejności co do atrakcyjności. No i
jeśli jechać to na pewno nie w sierpniu - drogo i dużo ludzi.
PS. Poniżej szybki kurs włoskiego - wystarczy, żeby śmigać po włosku na Sycylii:
Fiatem
Idea (wynajętym bez rezerwacji za 55 euro za dzień - nie jest to
atrakcyjna oferta) dotarliśmy do Cefalu - to taka Łeba, tylko troszeczkę
inna. Kąpiel w morzu, kawka, spacer, wzajemna atencja i dalej do
Taorminy - wspaniała miejscowość, 1000 m. n.p.m., ceny również wysokie,
szczególnie na jedną noc. Można się tutaj zmęczyć biegając tam i z
powrotem, ale można też w stroju mima zarabiać sporą sumkę, dzięki temu,
że jest się z Polski. Bo ludzi trzeba umieć zaczepiać. Polak potrafi i
tak juz od dziewięciu lat.
Z Taorminy rzut beretem do Giardini-Naxo. Jak zwykle plaża, degustacja
lokalnego wina i do spania (wracając o 24.00 do hostelu mijamy tych, co
dopiero zaczynają imprezę, bo tak żyje się przecież na dalekim
południu), bo trzeba wstać wcześnie rano - Etna czekała już na nas.
18.08 i 19.08
Wcześnie (czyli ok.10.30) wyjechaliśmy na ostatni parking pod Etną,
tzw. Rifugio Sapienza - 2000 m n.p.m. Stamtąd po złodziejskiej cenie 27
euro i pół kolejką tam i nazad ruszyliśmy w górę. Następnie jeśli ktoś
chce to jeep za 30 euro również tam i z powrotem. My już mieliśmy
czkawkę po cenie kolejki i w pyle wulkanicznym ruszyliśmy w sandałach ku
Etnie. Nie ma tragedii - 1,5 h w górę, 50 min na dół (nawet J.G jakoś
by sobie poradził). Widoki ładne, przyjemne, widać pozostałości po
erupcjach z 2002 i 2004 roku. Idąc pod górę cały czas czuć smaczny pył w
zębach. Po takiej wyprawie brud na długo gości w ciele wędrowca,
potrzebna była drucianka i wzajemne szorowanie pleców.
Po Etnie przyjechaliśmy do Catanii (hmm, myślałem, żę tam
rozgrywała się akcje serialu mojego dzieciństwa, czyli "Ośmiornicy", ale
to było w Trapanii, Cattani to było nazwisko głównego bohatera - przyp.
JG). Miasteczko ładne, przyjemniejsze niż Palermo, dużo zabytków, ale i
komercja i blichtr. Tu można dać się ogolić prawdziwą brzytwą, stracić palec w pokera, a
na koniec wylądować w pięknej dębowej trumnie, a wszystko to na jednej
ulicy.
W każdym razie pamiętacie "La Piovra" ? Ja chowałem się pod pierzyną ze strachu.... - JG.
Od
zeszłej soboty na Sycyli przebywają Michał i Agata. Troszeczkę ich
poniosło, jadąc w sierpniu, tradycyjnym miesiącu włoskich wakacji, ale
każdy wyjazd jest wart ciepłego słowa. Jeśli Sycylia, to tylko z ryanair.com,
z Krakowa do Trapani. W każdym razie dopiero teraz przesyłają relację,
to pewnie pokłosie porachunków mafijnych kawiarni internetowych. Uważam,
że będzie cenna, bo Trapani jest w zasięgu każdego.
14.08
Dzień pierwszy - czyli sobota, przelot fantastycznym samolotem
rajana - mnóstwo rozwydrzonych bachorów (zmiłuj się, niedługo też będą
wam takie towarzyszyły - przyp. JG) i oczywiście full service...
rajanstandard, do tego 1 godzinę opóźniony. Po przylocie wzięliśmy busa do właściwego Trapani, w którym to spotkaliśmy 4
rozochocone Polki (można przybliżyć? - przyp. JG) - była(by) gra.
Autobus to koszt 4 i pół euro.
15.08
0,5 h poszukiwania lokum i znaleźliśmy Wersal - 35 euro, bez okna,
na śniadanie kawa z mlekiem, jogurt i klops (Agata mówi, że to była
słodka babeczka). Tam zabawiliśmy dwie noce. Trapani jest opustoszałym
miasteczkem (w dzień). W nocy przeradza się w Kraków. Ma 3 ulice
Floriańskie i 3 ulice Szewskie i tam w nocy dzieją się rzeczy.
Nightlife. Oprócz tego słynie z kolejki na wzgórze Erice (to miejsce, o
które walczyli Grecy, Kartagińczycy, i inni, czyli standardowa historia
tamtego rejonu) i jest to naprawdę wart zobaczenia zakątek. Na nogach z
centrum do kolejki nie lada wyprawa, jakąś godzinę... Samo Erice jest
starożytnym miasteczkiem (1200 rok p.n.e) Bardzo ładne, fajne widoki,
ponoć można Etnę i Tunezję stamtąd zobaczyć (a pewnie i Tatry - przyp.
JG) - nam nie dane było zobaczyć. Za to widzieliśmy znajomych Łukasza P.
z Polski :) - (tak, on ma wszędzie znajomych, nawet na Facebooku -
przyp. JG).
16.08
Kolejny dzień, czyli poniedziałek - autobus do Palermo - 8,60 e, 2h
po górach - jeżdżą co 30 minut z portu w Trapani. W Palermo na starcie
pojawił się stadion, następnie port, dworzec kolejowy... Stamtąd
pojechaliśmy autobusem (1,7 euro) na Plaza Castelnuovo - gdzie Piękny
Pan polecił nam bardzo miły hotel o nazwie Firenze. Cena za dorma to 18,
za dwójkę 45 euro, a za 50 to nawet z własną łazienką.
Palermo jest miłym miasteczkiem... (taa, cała mafia tam urzęduję -
przyp. JG). Można wypić kawę z Benito, zjeść pizzę z Falcone albo
zapalić cygaro z Giorgio. Mnóstwo wąskich, skamieniałych uliczek, piękna
katedra, teatr, opera i port. Uroczy targ - wybieramy się na podbój w
sobotę. W mieście przeplatają się bieda z bogactwem. Można znaleźć
nowoczesne budynki jak i kamienice w ruinie, pod jednym Fiata 126 p, a
pod drugim Porsche Carrera albo na odwrót. Tak jak w Krakowie.
PS. A na koniec przepis na interes bez wkładu własnego prosto z Palermo:
Odwiedziliśmy restaurację (tak się nazywała, a może to była
tratoria - nie pamiętam). Restauracją zawiadywało trzech Arabów z Włochem
na czele. Uliczka pełna knajpek. Interes jest na czasie, nazywa sie
MANAGED SERVICES - panowie zbierają zamówienie - i w drogę. Jeden leci
po pizzę do restauracji A. Drugi leci po sorbet do restauracji B, trzeci
brudne naczynia zanosi do A lub B, a czwarty zebrał od nas zamówienia i w długą! Pojawił
się po jakimś czasie spocony. Na koniec spocony podoliczał sobie do
połowy pozycji po pół euro (pewnie za drogę). Zrobiliśmy korektę faktury
(uczylismy sie od najlepszych - czyli od J.G) i pogratulowaliśmy inwencji.