Wyruszyliśmy w piątek 2 września późnym południem. Wypakowany po brzegi Peugot 206 przypominał złote czasy Fiata 126 p, wiozącego naszych rodziców do Bułgarii 20 lat temu.
Pierwszy nocleg zgodnie z planem spędziliśmy na komfortowym campingu w Kleinrosdorfie. Po południu tego samego dnia udaliśmy się do Drezna. Tradycyjnie odbywał się tam letni jarmark. Skusiły nas gofry i regionalny przysmak - bułka z białą kiełbasą. Oprócz festynowych atrakcji (w porze wiosenno - letniej festyny trwają non stop) Drezno posiada bardzo bogatą ofertę muzealną. Swoje podwoje udostępniają zwiedzającym m.in. Galeria Mistrzów Dawnych, Muzeum Porcelany, Salon Matematyczno-Fizyczny i Muzeum Historyczne. My korzystając z pięknej słonecznej pogody nad eksponaty muzealne przedłożyliśmy spacer nad Łabą.
Nocowaliśmy na campingu na obrzeżach Lindau. Rano wybraliśmy się na spacer brzegiem jeziora Bodeńskiego, obejrzeliśmy latarnię morską i urokliwy stary ratusz w centrum miasta.
Następnie pojechaliśmy do Vaduz. Stolica księstwa Lichtenstein to bardzo niepozorne górskie miasteczko. Mając na uwadze fakt, ze Lichtenstein to jedno z najbogatszych państw świata, wyobrażenia na temat stolicy mocno kłócą się ze stanem faktycznym. Nie zobaczyliśmy zatem w Vaduz nowoczesnych biurowców, apartamentowców, ani ekskluzywnych galerii handlowych. W czasie godzinnego spaceru, podziwialiśmy natomiast wszechobecny porządek i sielski spokój panujący w mieście. Zamek (Schloss Vaduz) stanowiący główną atrakcję stolicy nie jest dostępny dla zwiedzających gdyż zamieszkuje w nim rodzina książęca. Polecamy spacer na wzgórze zamkowe, z którego rozciąga się wspaniały widok na miasto.
Następnym punktem na trasie były wodospady na Renie. Zanim tam dotarliśmy musieliśmy kupić winietę na szwajcarskie autostrady (ważna 14 miesięcy, od grudnia do stycznia kolejnego roku, cena 34,50 e). Piękno i potęga wodospadów przerosły nasze oczekiwania. Szwajcarski cud natury bije na głowę wodne kaskady na chorwackiej rzece Krka. Zdecydowanie warto zapłacić 4,40 euro za wstęp na teren parku.
Zurych przywitał nas ulewą uniemożliwiającą zwiedzanie. Postanowiliśmy przeczekać deszcz przy herbacie za 4,80 CHF. Niestety lało tak intensywnie, że jednymi zwiedzającymi byli niezmordowani Japończycy w kolorowych pelerynach. Wraz ze strugami deszczu odpłynęły nasze marzenia o szwajcarskich czekoladkach, muzeum kawy i zegarku Patek Phillippe ;). Daliśmy za wygraną i pojechaliśmy dalej.
Kilkunastogodzinna jazda w ulewnym deszczu zakończyła się na terenie Włoch w miejscowości Pietra Ligure. Niestety camping był zamknięty, dlatego pozostałą cześć nocy przespaliśmy w samochodzie. Krótki, poranny rekonesans okolicy, nie zachęcił nas do pozostania, dlatego ruszyliśmy w dalszą drogę. O godzinie 13 dotarliśmy do miejscowości Veda, gdzie zostaliśmy do końca pobytu we Włoszech.
Veda to mała, pełna campingów, mieścinka położona bezpośrednio nad morzem. Miejsce to jest świetną bazą wypadową do zwiedzania Toskanii, wczasowicze lubujący się w plażowaniu i opalaniu również będą zadowoleni. Cena za 5 nocy (2 osoby, namiot, samochód) to 90 euro.
Rozpoczęliśmy pięciodniowe biwakowanie. Sprzęt, którym dysponowaliśmy okazał się bardzo skromny. Nasi sąsiedzi zaopatrzeni w stolik z krzesłami, leżaki, parasol, liczne przedłużacze, grill , butlę gazową, odstraszacze na komary, lampki, latarki, suszarki na pranie, przenośną lodówkę, zestaw garnków etc. spoglądali na nas z politowaniem.
Toskania przywitała nas piękną, upalną pogodą. Wyśmienite warunki do plażowania i kąpieli wodnych przyciągały tłumy turystów i obwoźnych handlarzy sprzedających szwarc, mydło i powidło. Po jednym dniu leniuchowania na plaży zaczęliśmy realizować plan zwiedzania.
Na pierwszą całodniową wycieczkę wybraliśmy się do San Gimingiano i stolicy Toskanii Florencji. Średniowieczną świetność otoczonego winnicami San Gimingiano potwierdza zachowane do dziś 15 (z 72) wież warownych. Spacer wśród starych murów, historycznych budynków okraszonych kolorowym praniem w połączeniu ze smakiem włoskich lodów i filiżanką kawy cappuccino stworzyły prawdziwie włoski klimat.
We Florencji odwiedziliśmy najbardziej znany obiekt tj. imponującą katedrę Santa Maria del Fiore. Przeszliśmy przez starutkie Ponte Vecchio na rzece Arno, obejrzeliśmy Palazzo Vecchio z wysoką wieżą. Na placu della Signoria zachwyciła nas rzeźba Michała Anioła - Dawid (oryginał znajduję się obok w Galleria dell'Accademia).Nagrodą za całodzienny maraton była pyszna Seafood pasta (czyli kluski z krewetkami).
Jedno z popołudni poświęciliśmy na wycieczkę objazdową po winnych wzgórzach Chianti. Podziwialiśmy kilometry uginających się pod ciężarem owoców winorośli, żółtych słoneczników, smukłych soczyście zielonych cyprysów oraz gajów oliwnych. Mieliśmy szczęście gościć również na corocznym festiwalu wina w Greve in Chianti. 10 euro kosztował kieliszek, stanowiący przepustkę do suto zastawionych kramów z winem i lokalnymi wyrobami.
Trzeci dzień zwiedzania upłynął pod znakiem Krzywej Wieży w Pizie i czerwonych ulic Sieny. Na Piazza dei Miracoli oprócz wspomnianej Krzywej Wieży podziwiać można również Bapyserium i Katedrę. Plac cudów pomimo tandetnej oprawy w postaci straganów z miniaturkami słynnej Campanili i setek turystów fotografujących się na jej tle (powtarza się motyw odpychania lub podtrzymywania wieży) robi piorunujące wrażenie. Piza będzie nam się również kojarzyć z wyśmienitym smakiem Lasagne spinachii e gorgonzola.
Do Sieny dotarliśmy przed wieczorem. Na ulicach fiesta. Świętowały całe rodziny. Jedli i pili przy akompaniamencie orkiestr dętych. Obserwowaliśmy ten ludyczny obrazek z zazdrością i podziwem dla włoskiej radości życia. Ach dolce vita! W moim przekonaniu Siena to najpiękniejsze miasto Toskanii. Urzeka doskonale zachowana rozległa starówka z cegły, położona na licznych wzniesieniach. Następnym razem musimy koniecznie zobaczyć również słynną gonitwę koni - Palio di Siena.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w Padwie, by zakupić poświęconą miniaturkę Świętego Antoniego Padewskiego dla Babci Antoniny i zjeść ostatni włoski posiłek - risotto.
Nie obyło się bez niespodzianek.
- Radzimy wszystkim podróżującym autami zasilanymi gazem LPG zaopatrzyć się w to paliwo przed wjazdem na teren Austrii. W całym państwie znajduję się jeden dystrybutor! Sic!
- W drugim tygodniu września w Czechach odbywa się "Vinobrani" nocleg w okolicach Mikulova należy rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Pomimo małych przeszkód wróciliśmy zgodnie z planem do Krakowa (Batowic).