Aktualności
Grossglockner (7.X.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

   Grossglockner - najwyższa góra Austrii - 3798 m n.p.m. Czyli należy do Korony Europy, największych gór swoich państw. Listę zamyka Watykan i jego Wzgórze o wysokości 20 m n.p.m. Ludzie mówią, że Grossglockner to góra dość trudna, ale można ją zdobyć w weekend. W piątek dojazd gdzięś w okolice jej szczytu (700-800 km z Polski), w sobotę zdobycie (jest parking na prawie 2 000 m), a w niedzielę zejście poniżej schronisk i powrót do domu. Schronisk jest kilka, wypożyczają buty, narty, kurtki... napoją, nakarmią. Nasi ludzie zdobyli ten szczyt właśnie w ten sposób, w IX nie obejdzie się już bez raków, bez liny, bez kasku...

   Zapraszam na zdjęcia, które omówią temat.

ZDJĘCIA BY IZA 

 

 


 
Majorka (13.IX.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

Dosłownie kilka fotek. Tydzień na Majorce we wrześniu, to może nie jest szczyt podróżniczych ambicji, ale nie można żałować

MAJORKA i Helsinki... 

 


 
Pik Lenina (18.VIII.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

http://wolanilenin.wordpress.com/

Mt. Blanc zdobyte przez Nino Romka... wobec tego Wolan wychodzi z kontrą! Pik Lenina w Kirgistanie, 7134 m. npm. Czytojcie! 

PS. Okazało się, że nic się nie napisało, bo góra się nie zdobyła... 

Pik Lenina 


 
Mt. Blanc (15.VIII.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

16.VIII  Kolejna galeria, by Iza, są dowody zdobycia góry!

Mt Blanc by IZA  

16. VIII

PIerwsze fotorelacje ! 

Mt Blanc

 

16. VIII

Przy przyjeździe do Polski warto odwiedzić słynne Metzingen i centrum handlowe Hugo Boss - http://www.outletcity.com/pl/metzingen/ - piękne tanie markowe ciuchu kilkakrotnie taniej niż w Polsce. W sam raz na wieczorne bajanie o Mt.Blanc . W każdym razie nasze orły dotarły już do Krakowa! Liczymy na podsumowania i zdjęcia.

 

15. VIII rano

  Dzień wcześniej cały dzień zajęło schodzenie do Chamonix. Po zdobyciu szczytu o 8 rano, o 20 byli na dole. Raportowali gigantyczne zmęczenie. Byli gotowi zapłacić 80 euro za nocleg w mięście, ale w końcu zmęczenie pokonała polska oszczędność i skończyli na kilka razy tańszym kempingu. Dziś rozpoczęła się operacja wycofywania z gościnnej Francji. 

 

14.VIII popołudnie

"Właśnie dotarliśmy do namiotu na 3100 m. Nie spałem od 31 godzin. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie byłem tak zje..any" 

 

14. VIII

Nasi schodzą, sympatyczna ulotka jak zdobywać Mt.Blanc

http://www.fondation-petzl.org/userfiles/mtblanc-EN-md.pdf 

 

14. VIII rano

  Mt.Blanc, najwyższa góra zepsutej Europy, zdobyty! W zasadzie można to zrobić z dołu w 24 godziny, nasi ludzie potrzebowali dni 5, ale wszystkiemu winna pogoda. Nie ma absolutnie prawa umniejszać ich sukcesu !!  Dołączają do szlachetnej grupy Polaków, na której czele stoi Kordian, którzy zdobyli tą górę, nie nocując za 70 euro w okolicznych schroniskach.

Pogoda była dziś naprawdę żyletą! Pełne słońce, wiatr tylko 30 km/h, odczuwalne na szczycie -23 stopnie C, mimo że termotery wskazywał -15. W takich warunkach przyjemnie iść, nagrodą za pobudkę o 1 w nocy  było stanięcie na szczycie o 8.30 rano.

SMS od zdobywcy - " jestes,y na szzsce" - co oznacza, że zimno w paluszki. 

 

 

13. VIII wieczór

"Pogoda minimalnie się poprawiła, przynajmniej wiatr się uspokoił, o 1 AM ruszamy, ale pojawiło się nowe utrudnienie... bardzo dużo śniegu świeżego na szlaku" 

 

13.VIII popołudnie

" Zamieć taka, że namiotem kołysze, obok namiot totalnie porozrywany."

Ofiary na Mt. Blanc

http://wiadomosci.wp.pl/kat,8311,title,W-masywie-Mont-Blanc-znaleziono-ciala-pieciu-zaginionych-alpinistow,wid,16814872,wiadomosc.html

Nasi ludzie informują, że od wczoraj do schroniska nie zeszło kilkoro Polaków. Mogą dołączyć do grupy powyżej... Oby się tak nie stało. 

Wszystko to dotyczy jednak wspinaczy, a nie spacerowiczów, więc nie martwmy się.

 

13.VIII

Dziś w masywie Mt.Blanc wciąż nic nie widać. Na szczycie wciąż wieje wiatr przekraczający 60 km/h. Nasi więc kręcą się wokół namiotu. Natomiast prognozy na jutro rano przewidują totalną lampę, wiatr 15-20 km/h. Nic tylko zdobywać szczyt i taki jest plan na godzinę 1 w nocy. 

 

12. VIII wieczór

Rano zdobyto Vallot (4362 m), do szczytu zabrakło 440 metrów! Ale jak psy ze skulonym ogonem nasi przyjaciele wrócili do Base Camp, czyli swojego zasypanego śniegiem namiotu na 3150 m. Oczywiście po drodze dolało ich i przemoczyło. No i wciąż wieje. Prawdopodobnie orły do tego się też z łazienką od piątku nie widzieli w myśl zasady, że koszt wycieczki = koszt przejazdu. Na dzień dzisiejszy planowana próba zdobycia Mt.Blanc to czwartek 1 rano.

 

12.. VIII popołudnie 

Nie ma żadnych informacji, telefon milczy. Ale nie wyciągąłbym daleko idących wniosków. Zadzwonią jak znajdą budkę telefoniczną.  

Co do Mt.Blanc, to jest to niby najwyższa góra Europy, ale czasami za górę lężącą w Europie uznaje się Elbrus. Ale Elbrus to Rosja, nie dajmy im tej satysfkacji. Polacy na Mt.Blanc obecni są od 1818 roku, kiedy to na górę wszedł niejaki Malczewski. Więc definitywnie Nino and Iza nie będą pierwszymi. Co ciekawe, pod Mt.Blanc biegnie tunel, łączący Włochy i Francję.  

 

12. VIII

Pogoda się mocno poprawiła, nie ma chmur, ale wiatr wciąż duje. Ok 40 km/h. I to nie jest wciąż dobry wiatr, żeby zaatakować szczyt. Nasi ludzie więc kręcą się wokół namiotu i po okolicach. Ciekawy patent zastosował rok temu nasz kolega. Przybył pod Mt.Blanc, na słynny parking na 1000 m npm i tam czekał na dobrą pogodę, atakując przy tym okoliczne mniejsze szczyty. Zaaklimatyzowany zdobył szczyt i zszedł z niego w 24 godziny, nocując po drodze gdzieś przez 3-4 godziny. Da się! 

http://www.chamonix.com/weather,11,en.html

Generalnie atak wciąż przewidziany na czwartek. 

 

11. VIII popołudnie

   Grupa mówi, że ma dosyć siedzenia w namiocie. Znają już treść wszystkich taśmy prawdy Wprost na pamięć. Podejmują jutro o 4.30 próbę zdobycia okolicznych szczytów, ale nie są optymistami. Plan jest taki, że do 11.30 idą ile się da, najprawdopodobniej do grani. Do dome de Guoter (4304 m), w masywie Mont Blanc, to jest cel minimum na jutro. Właściwe zdobycie szczytu planują na czwartek, kiedy poprawić się mają warunki. Widoczność jest na 5 metrów, "do kibla trafić nie mogłem", w namiocie wciąż pół tony kamieni, wniesione na wypadek, gdyby wiatr planował to wszystko zdmuchnąć. Góry nikt od soboty nie zdobył. To co widać wokoło, to  bogactwo, nasza grupa jest prawdopodobnie najbiedniejsza. Ludzie do schroniska Gouter (tego kosmicznego), podlatują helikopterami i dopiero idą o własnych siłach. Nawet widoków nie ma jak podziwiać, bo ich nie ma.

   My tu śmichy chichy, góra jest w miarę prosta, na Mt Blanc rocznie wchodzi ponad 20 000 osób... ale ginie też około 100. W całej historii góra pochłonęła 7 000 śmiałków. Więc cieszmy się relacją, ale trzymajmy kciuki za naszych ludzi, aby wrócili do swoich bliskich i obowiązków korporacyjnych!

11.VIII

   Od rana w namiocie. Nie udało się opuścić nawet śpiwora. Wiatr 70km/h szaleje na wysokościach. Wszyscy śmiałkowie schodza na dół szukać swoich zagubionych fantów, ale nasi trzymają się mocno. Sytuacja wygląda tak, że dziś odbywają się tylko zabawy w namiocie (karty, szachy), bo nie ma co głowy wyściubiać.  Polska szkoła Himalaistów znowu górą. Gorzej, bo podobne prognozy są również na jutro. Wiatr prawie 70 km/h, Mt. Blanc w chmurach, jedyny pozytyw jest taki, że padać ma przestać. Narady trwają.

Pogoda z obrazkami - http://www.chamonix.com/weather,11,en.html

Pogoda na 3000 m - http://www.mountain-forecast.com/peaks/Mont-Blanc/forecasts/3000

Mleko na górze - http://www.chamonix.com/webcam-chamonix-mont-blanc-aiguille-du-midi,133,en.html   

 

10.VIII

    Z powodu wyjazdu na agroturystykę w Zamojskie, zarząd Globtroterii nie był w stanie raportować wydarzenia, które przykuwa uwagę mediów z całego świata. Wyruszyli w piątek o 16.35 spod Alior Banku, we francuskim, popularnym bardzo kurorcie Chamonix znaleźli się dość póżńo, bo o 11 dnia następnego. Na starcie mieli więć już 2 godziny w plecy. 1517 km nie poszło więc tak różowo.

    Auto zostawia się w czymś co nazywa się Base Camp Chamonix, na darmowym parkingu obok kolejki w miejscowosci les houches 1008 metrów npm i to z tej miejscowosci wyruszyli - to jest 7 km od chamonix. O 17.52 zdobyli w sobotę (prosto z nastogodzinnej podróży) Refuge des Rognes (2768 m) - autor rellacji informuje, że to pakamera, ale darmowa. Iza i Nino rozbili namioty jednak tuż obok, frekwencja była dość duża.

 

   W nocy z soboty na niedzielę raport był bardzo niepokojący - "załamanie pogody, myślałem że nas zwieje razem z tą budą. Teraz lepiej, wyszliśmy z rana, do Tete Roussou (bardzo godne schronisko na wysokośi 3167 m) zostało nam jeszcze 380 metrów w pionie. Idziemy póki pogoda "da"". 

   Około 10.50 nadszedł kolejny raport "Tete zdobyte, rozbijamy namiot i próbujemy podejść na lekko do kolejnego schroniska".  A tak wygląda Tete. Nocleg w nim to 45 euro, dlatego tak chętnie nasi bohaterowie wybierają namiot.

 

    W końcu o 17.00 odzywają się ze schroniska Gouter, lekko futurystycznego (3835 m), które jest już finansowo totalnie poza zasięgiem - 70 euro za osobę. 70 euro za osobę + obowiązkowe śniadanie za 18 euro ..co daje w praktyce 88euro za noc. Wyprawa na Gouter była tylko akcją zaczepną w celu dokonania aklimatyzacji. Gouter jest niesamowite, zbudowane kilka lat temu, w zasadzie samo wystarczalne, naturalna energia, produkcja wody, utylizacja śmieci. Po tym wszystkim należało zejść z powrotem do Tete, Nino zaraportował - "pokiblowaliśmy godzinkęw  Gouter, schodzimy do naszego campu, cały namiot kamieniami w środku wyłożony, bo tak wieje. Łby chce nam pourywać"

 Gouter

   Pod wieczór byli już z powrotem w Tete, głównym problemem jest huraganowym wiatr.  W poniedziałek planowana jest kolejna aklimatyzacja, tym razem na 4300 w Refuge Vallot, wszystko to takie bardziej pakamery niż schroniska, ciekawe kto jak i to tam wtargał.

Vallot 

    Główny atak na Mt. Blanc planowany jest na wtorek. I będzie się odbywało z base campa, którego mają jak zakładano, na 3150 m n.p.m. "Pogoda słaba, wieje jak w kieleckim, to walka, ale cały życie to walka" - podsumowuje urzędnik IT, Nino Romek swoją wycieczką na Mt. Blanc. 

 Okno pogodowe na Mt. Blanc można zobaczyć tu: http://www.chamonix.com/weather,11,en.html

    W tym czasie, kiedy nasi bohaterowie starali się być coraz bliżej Top of the Europe, inna sekcja eksplorowała Roztoczański Park Narodowy. Dla każdego coś na miarę jego możłiwości. Niestety to aż 300km, tuż obok Zamościa, ale ludzie tam są naprawdę mili, tereny piękne, zwierzyna obrodziła, a letników niezbyt dużo. Rekomendujemy przybytek Przy Żródełku, http://agroturystykaprzyzrodelku.cba.pl/ , Pani która to prowadzi nie wyglądała na agentkę CBA, ale w dzisiejszych czasach nie za bardzo wiadomo, kto jest kim, i z kim trzyma.

  

  

   

 

 

8.VIII

   2 tygodnie minęły szybko jak dobra impreza. Nino Romek zwarty, gotowy, o 16 wyjazd w piątek spod Alior Banku. Gorzej, bo okno pogodowe nie wygląda imponująco. W niedzielę, kiedy miał odbyć się atak, temperatura odczuwalna na szczycie zapowiada się na -13 stopni ... niestety z opadem. Opad nie jest dobry w żadnej sytuacji. Będą raportować.

Michała H przygoda na via ferratach

Plus o co chodzi w ogóle w tym wspinaniu

 

27. VII

Jest oficjalny komunikat. Wyjazd został przełożony na 8 sierpnia godzina 16! Giełdy pikują...

 

27. VII

   Niestety, ponad 37 stopni i wciąż nie ruszyli. Trwa odwoływanie urlopu i próba zaplanowania kolejnego ataku za 2 tygodnie. W środę na Mt.Blanc ma spaść poważny opad.

 

   Temat górski na czasie. Polscy patrioci opanowali Tatry, jedyny tak naprawdę przyzwoity fragment Polski.

Tatry

 

25.VII

    Bardzo złe informacje napłynęły dziś do nas ze św. Jacka. Popularny Nino Romek nie wsiadł do Punciaka, którym miał wyruszyć w kierunku Mt. Blanc. A powód jest prozaiczny - choroba! I jest to wydarzenie historyczne, bo jeszcze nigdy w historii globtroteria.pl nie przesunięto wyjazdu z powodu choroby (odpukać). Kolejna próba wyjazdu podjęta zostanie jutro.

   W międzyczasie nowe zdjęcia z VIA Ferrat zamieścił Haju

Michała H przygoda na via ferratach

Plus o co chodzi w ogóle w tym wspinaniu 

 

VIA FERRATY 

 24.VII

   Świat idzie do przodu tylko dzięki temu, że mężczyźni chcą ze soba konkurować ;) Popularny Nino Romek rzuca więc wyzwanie ekipie z Via Ferrat (Haju i Marysia) i rusza na Mt. Blanc (4810 m.). Był już tam kiedyś i Kordian, który doznał na Mt. Blanc wielkiego olśnienia, w postaci walki o naród znalazł tam cel życia. Czy Nino znajdzie tam natchnienia do dalszej krucjaty z plebsiakami ? Generalnie - dalej, wyżej, szybciej! Wyścig zbrojeń trwa! 

  Droga powinna pójść gładko, wyruszają jutro o 16, chcieliby w sobotę rano znaleźć się już w Chamonix, z którego okolic startuje się w kierunku Mt. Blanc. To wszystko znajduje się około 1550 km od Krakowa, czyli od serca Polski.  Bedziemy to relacjonować.

   Zacznijmy od check listy na taki wyjazd:

1. namiot

2. śpiwór

3. karimata

4. palnik + butla

5. kubek do zupy duży + sztućce plastikowe

6. scyzoryk z otwieraczem

7. kask

8. raki

9, kije

10. lina + karabinki

11. czekan 

12. bielizna (majtki plastiki + skarpety 3 niskie do auta, 3 wysokie w góry)

13. spodnie długie + krótkie

14. geterki

15. buty wysokie w góry - w niskich jedziemy w aucie

16. podkoszulki - 2 krótki rękaw (na zmianę po powrocie do auta) + 2 długi rękaw

17. kominiarka

18. czapka

19. rękawice

20. okulary przeciwsłoneczne

21. polar

22. softshell

23. czołówka

24. baterie zapasowe

25. GPS 

26. krem z filtrem UV 40-50

27. folia NRC (lekka, ogrzewa, dobra rzecz)

28. termos 

29. czapka z daszkiem

30. stuptuty

31. uprząż

32. Gabryś pogodynka - załatwić żeby sms info o pogodzie wysyłał (prawdopodobnie najważniejszy punkt)

33. Apteczka

34. lista do Boss’a - to taka nagroda w sklepie pod Stuttgartem, jeśli uda im się górę zdobyć

35. rolka papieru toaletowego

36. japonki

37. aparat fotograficzny

Ile z tego kompletnie się nie przyda ? To już oceni historia. 

 

   W międzyczasie mamy kolejny raport z Via Ferrat! 

 


 
Via ferraty (24.VII.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   
25.07 Update od Haja
 
   "Dalej operuje z cold spota, za "hot" jak to w życiu bywa trzeba dodatkowo płacić. Wczorajszy dzień zgodnie z planem, ferrata na Cima Capi zaliczona, dla utrudnienia pod prąd - Polak potrafi. Później deska na akwenie Gardy, nie polecen pływania póżnym popołudniem - robi się tu fala jak na morzu. Przyjemność 20 euro/h czyli 2 razy więcej  niż na Helu. Dzisiaj kolejny dzień deszczu i z tym związany dzień bez historii, czyli wycieczka do romantycznej Werony, powiązana za zwiedzaniem wschodniego wybrzeża Gardy, jutro powrót w kierunku Brenty - schronisko Alimonte, ale prognozy pogodowe słabe! " Głowny plan może zostać nie zrealizowany !!
 
24.07
 
   Niestety utraciliśmy kontakt z naszymi wspinaczami. Oby nie skończyli jak Wanda Rutkiewicz i Jerzy Kukuczka.
 
 
22.07
 
   Dziś nasi dzielni przyjaciele przemierzają lokalne via ferraty nad jeziorem Garda. Wygląda to mniej więcej tak, czekamy na więcej zdjęć. Haju raportuje: "brak szyfrowanego łącza, to i zdjęć nie ma. Przekażemy materiały do najbliższej placówki dyplomatycznej, razem z kawą i cygarami. Jutro kolejna via ferrata - Cima Capi - a po południu pływanie na desce przy południowym wietrze Ora"
 
Garda 
 
 
 
Garda to naprawdę piękne jezioro, choć zawsze śmiałem się z tych, którzy do Włoch nie jeżdżą wypoczywać nad morze.
 
 
 
21.07
 
   Dzisiaj ch, dupa i kamieni kupa, w nocy jakaś potężna burza z gradem i od rano non stop pada, koło 10 decyzja o odwrocie, wychodzimy pierwsi, odmeldowując sie ze schroniska (2272 m.) jako Holendrzy (słynne Holland - Poland, teraz wszyscy są Holendrami), reszta czeka nie wiem na co, już wcześniej ustaliłem z właścicielem schroniska, Tuccketem,  że ma padać przez 3 dni do czasu naszego powrotu. Na dół stroma scieżka,  w ulewie po 3h docieramy do Fabienki.  Mimo że to Italia to pod samochodem 10 stopni. Teraz po wycieczce objazdowej wzdłuż jeziora Garda trafiamy ostatecznie do Arco, bardzo przyjemnego campeggio pod skałą. Temperatura 21 .Garda to największe jezioro Italli, ale to nie jest to, nad którym Clooney posiada willę - to jezioro to Como.
 
 
 
20.07. 
 
   Via Ferraty to piękna nazwa, którą jednak na polski tłumaczy się całkiem zwyczajnie - "żelazna droga" - i nie ma to raczej wiele wspólnego z flagowym projektem znanego polskiego modela - Sławomira Nowaka i jego Pendolino. To droga spotykana w wielu europejskich górach, zabezpieczona linami, drabinkami. stopniami i mostami, u protoplastów, we włoskich Dolomitach, służąca początkowo do przemieszczania się żołnierzy podczas wojen światowych. Od dziś służy Hajowi i Marysi, w kolejne dni będą ją (je) przemieszczali, zadając kłam tezie, że globtroteria.pl jeździ tylko po palmy. Nie będę mówił, że to bezpieczne, ale nie martwimy się, bo Haju to człowiek odpowiedzialny, który zabrał na "via ferraty" cały potrzebny sprzęt - uprząż, lonże i kask.

   Wyjechali po pracy w piątek, o 4 nad ranem zameldowali się pod kempingiem w Molveno (1120  km od Krakowa), czekając w samochodzie na otwarcie bram. Całkiem dobry czas, 12 godzin. 

   Same "via ferraty" i ich początek, to na przykład Madonna di Campiglio, dobrze znacie ten kurort, ukochany również przez naszych rodaków. "Via bochette" można zacząć albo właśnie z Madonny albo z Cortiny, popatrzcie w góry, kiedy w sezonie zimowym będziecie śmigać w swoich nowych, modnych kolorowych kombinezonach.

   Raportuje Haju z dnia pierwszego:

  "Rano skoro świt opuszczamy camping (32 euro za komplet 2 osoby i auto), przejazd do Madonny  i stamtąd w kierunku Passo Groste - tam pół Polski  z premierem na czele spędza zimowe urlopy. Dalej ferrata Benini, trudności niewielkie, ale były momenty, że szlak był przysypany i musieliśmy wesprzeć się czekanem i rakami - taka Orla Perć w czerwcu. Na trasie pustki, przez cały dzień spotkałem 8 osób, w tym  5-osobową rodzinę z Czech z 4 letnim uczestnikiem. Teraz schronisko Tuccket, bardzo przyjemnie i godnie za 22euro/noc (podejrzewam, że za osobę...)".
 
  Popatrzym na imponującą galerię, zdjęcie będą spływać:
 
  
 
 
 
 
 
 
 
 
 


 
Islandia (04.VII.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

   [RELACJA ZAKOŃCZONA, ZDJĘCIA PONIŻEJ]

    Zaczyna doskwierać nam gorące polskie lato. 18 stopni staje się temperaturą nie do zniesienia. Trzeba działać, już jutro początek szybkiego, 8-dniowego tripu po gorącej niczym ogarnięta futbolowym szałem Brazylii - po Islandii. Tak, 12 stopni Celsjusza, codzienny deszcz, depresje, kryzysy ekonomiczne i psychiczne - to Islandia, gdzie sezon trwa całe 2 miesiące. Będziemy raportować, ale tam gdzie występują wulkany, gejzery, wodospady, lodowce może być całkiem ciekawie.

 

   Wizzair z Katowic do Dortmundu, a następnie WOW Air z Dusseldorfu do Reykjaviku ma nas tam już dziś, to jest we wtorek dostarczyć. 

RELACJA

 

ZDJĘCIA BY JG

 

ZDJĘCIA BY IZA

 

https://plus.google.com/photos/114421382643063871520/albums/6031989804069844929

 
Katalonia (10.V.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

KATALONIA

   Tam jest bardzo ładnie i mieszkają tam dobrzy ludzie i nie dawajcie sobie wmawiać, że tam jest kryzys, a u nas jest dobrze. To czysta propaganda...  Jesteśmy 100 lat za Los Polacos z Katalonii. 

Katalonia


 
Ranking - Karaiby i okolice (1.V.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   
RANKING KARAIBY i okolice

   W mojej opinii Karaiby cieszą się zbyt dobrą, niezasłużoną czasami sławą, PR na najwyższym poziomie, a często nawet o zwykłą bajkową plażę trudno! Utrudniony bywa również transport pomiędzy wyspami, nie wszędzie pływają łódki, czasem pozostaje wpław albo samolot za paręset nawet baksów. Kuchnia nie jest topowa, wody są chyba czasem za ciepłe, więc nie zawsze rybki chcą się tam pluskać. Ale i tak jest bardzo sympatycznie!
 
PS. Żeby znaleźć takie plaże, często trzeba się mocno nachodzić!
 
 

Krótki ranking atrakcyjności, na podstawie mojej osobistej bytności:

BARDZO WARTO
1. Dominikana i Haiti
2. Dominika

WARTO
3. Floryda
4. Gwatemala
5. Kolumbia
6. Gwadelupa

RACZEJ NIE WARTO
7. Belize
8. Martynika

   Krainy Ameryki Środkowej i Karaibów najlepiej zwiedzać w poniższych zestawach (jeśli ktoś chce bardzo leżeć na plaży to podane liczby nie zawsze zawierają takiego pobytu). Oczywiście w każdym państwie można spędzić i 1000 dni, tak jak ja w Krakowie spędziłem już pewnie z 10 000 i było fajnie.
 

Jukatan - Meksyk (NIE BYŁ), Belize (BYŁ)

PLUSY: Cancun (kurort); Tulum (plażowa wersja Majowych ruin); kuchnia (Pan Pilch twierdzi, że jedna z najlepszych, które dane mu było smakować, a on widział wiele); Great Blue Hole (wielka dziura na rafie, niestety to wycieczka za paręset dolarów);  Caye Caulkier (wyspa bez aut, a z golfowymi wózkami, totalny mentalny klaustrofobiczny chillout);  Belize to jedyne niezamieszkałe przez Latynosów państwo tego regionu, więc trudniej doświadczyć przemocy; pluskanie się z płaszczkami i rekinami, które jedzą Ci z ręki;
 
MINUSY: z dala od "prawdziwych" meksykańskich stanów; plaże w Belize (trawa); hordy Amerykanów;
 
DOLOT: czartery z Anglii od 1000 PLN, promocję z Europy przez Miami American Airlines od 1500 PLN
 
NOCLEGI: szukać na miejscu; od 10 USD za osobę
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 9 dni (nie licze absolutnie Meksyku kontynentalnego)
 
 Blue Hole Belize
 

Gwatemala (BYŁ), Honduras, Nikaragua (NIE BYŁ)
 
PLUSY: hiszpański w Antigua i tripy na wulkany; Tikal - najlepsze ruiny w dżungli; amerykańśkie zółte school-busy; sława gorsza niż na nią zasłużyla, przyzwoite ceny
 
MINUSY: Kuchnia zdecydowanie gorsza niż meksykańska, najlepszej jedzenie jedliśmy w knajpie libańskiej (ale i tak poziom całkiem wysoki); niezwykle łatwo zarobić w czapę, od kiedy Amerykanie deportowali do Ameryki Środkowej swoich obywateli o kryminogennej przeszłości; generalnie za dużo trzeba myśleć, żeby wrócić cało do domu, przez co cierpi komfort podróży; żenujące stolice;
 
DOLOT: promocje z Europy przez Miami American Airlines od 1500 PLN
 
NOCLEGI: szukać na miejscu, od 10 USD za osobę
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 15-20 dni
 
 Tikal
 
 

Panama, Kostaryka (NIE BYŁ)
 
PLUSY: Kostaryka to kraj, w którym parki narodowe zajmują największy obszar per całkowita powierzechnia. Innymi słowy: nigdzie indziej na świecie nie ma tylu obszarów chronionych, w stosunku do niechronionych:)
 
MINUSY: Podobno za to się słono płaci, a wycieczki od parku do parku chodza po kilkaset dolarów; mówią, że w Panamie oprócz kanału i krawców niewiele ciekawego jest;
 
DOLOT: promocje z Europy przez Miami American Airlines (z wizą USA) albo Iberią od 1500 PLN
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 12 dni
 
Kanał Panamski 
 

Kolumbia (BYŁ)
 
PLUSY: sama Kolumbia jest już mocno bezpieczna, a po panu Escobar pozostały już tylko wycieczki a la Crazy Guides w Nowej Hucie; Bogota to przyjemna stolica, a Kolumbijki - vide Shakira; do tego można przy okazji zobaczyć Amazonię. Generalnie baronom narkotykowym dobrano się już do tyłków.
 
MINUSY: podobno samo karaibskie wybrzeże prezentuje niezbyt wysoki poziom
 
DOLOT: promocje z Europy, nawet Lufthansy, od 1600 PLN
 
NOCLEGI: szukać na miejscu, od 15 USD za osobę
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: nie wiem
 
Shakira 
 
 
 
Kuba (NIE BYŁ, ale PRZEPROWADZIŁ GŁĘBOKIE ROZMOWY)
 
PLUSY: jeden z ostatnich skansenów komunizmu do oglądnięcia na żywo. Do zweryfikowania na miejscu, czym były czasy, którymi zachwycają się wyborcy SLD i wielbiciele Millera; tani rum z colą; można fajne miasta pooglądać, co na Karaibach nie jest takie oczywiste, bo oprócz Dominikany architektura stoi na średnim poziomie.
 
MINUSY: ostatnie raporty mówią mi, że w przeciągu 2-3 ostatnich lat zawitał tam kapitalizm, który jak tylko bracia Castro kopną w kalendarz, to przejmie wyspę; dla tancerzy;
 
NOCLEGI: na miejscu, w Casa Particulares od 15 euro za pokój na wsi, od 25 euro za pokój w Hawanie
 
DOLOT; ciężo znaleźć coś poniżej 2000 PLN
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 13 dni
 
Havana 
 

Floryda, Bahamy (BYŁ)
 
PLUSY: szerokie plaże, drogie noclegi (nie licząc przydrożnych moteli), zobaczyć gdzie działali Policjanci z Majami, gdzie żyje Joanna Krupa, Wyspa Miliarderów; mało amerykańskich grubasów; Cape Canaveral, DisneyLand, czyli to co Amerykanie robią na najwyższym poziomie - entertainment dla mas; Bahamy można zrobić z Miami nawet na jednodniowej wycieczce za ok 200 USD wodolotem.
 
MINUSY: za dużo Latynosów, rozczarowanie na Everglades, ogólnie blichtr i rozpasanie, bardzo słabo prezentuje sie całe Key West; zabudowali tą Florydę okropnie; na Bahamach jedna wielka amerykańska imprezownia, także w resortach;
 
NOCLEGI: raczej przez portale od 25 USD, uważać na święta, długie weekendy, może być trudno znaleźć coś nawet w przydróżnym motelu, gdzie nawet na filmach zawsze jest miejsce (czwórka od 60 USD - 2 duże łóżka 140-160 cm)
DOLOT: z Europy od 1500 PLN
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 5 dni
 
 Canaveral
 
 

Jamajka (NIE BYŁ, ale ma dokładny raport)
 
MINUSY: Czółówka zabójstw światowych per 100 000 obywateli: 1. Honduras, 2. Salwador, 3. Wybrzeże Kości Słoniowej 4. Wenezuela 5. Belize 6. Jamajka; gandzia i Bob Marley nie dają o sobie zapomnieć
 
DOLOT: z Europy od 1500 PLN czarterami; na Kubę nielegalną tratwą
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 6 dni
 
 Jamajka
 

Dominikana, Haiti (BYŁ)
 
PLUSY: Na DM jest najlepszy stosunek jakości do ceny na całych Karaibach, wiedzą co robią biura podróży, wysyłając tam czarter za czarterem; ładne, filmowe, długie, puste, palmiaste plaże; relatywnie bezpiecznie,ciekawa stolica, skąd Kolumb obsługiwał całe Karaiby
 
MINUSY: Jak generalnie na całych Karaibach - raczej słaba kuchnia; zarżnięte jedno wybrzeże przy Punta Cana - resorty; trzeba tańczyć marenge, bo w każdej knajpie ktoś może do tanga poprosić Cię
 
NOCLEGI: w resortach tylko przez net, od 150 PLN ALL INCLUSIVE za osobę, w reszcie miejsc można spokojnie pochodzić i poszukać u gospodarza od 10-15 USD za osobę
 
DOLOT: z Europy od 1000 PLN czarterami
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: 12 dni
 
 Dominikana
 

Puerto Rico, Brytyjskie Wyspy Dziewicze (NIE BYŁ)
 
Nie jest w stanie nic powiedzieć, po za tym że Riki Martin i drogo, bo to Ameryka i Wielka Brytania i wizy mieć trzeba
 
Puerto Rico 
 
 

Anguilla, St.Martin, St. Kitts and Nevis, Antigua and Barbuda, Montserrat (NIE BYŁ)
 
PLUSY: podobno na Barbudzie są najlepsze plaże na Karaibach; łapanie samolotu za podwozie na St. Martin
 
MINUSY: na Antigua i Barbuda tylko albo przez wielkie wycieczkowce albo samolotem; z Montserrat nie da dostac się na Gwadelupę promem, jeśli próbujemy dostać się od północy w kierunku południa, pozostaje tlko samolot albo jachtostop
 
DOLOT: na St. Martin z Europy od 1500 PLN, pomiędzy wyspami LIAN Air - sprzedaję karnety na loty pomiędzy wyspami całych Karaibów
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: po 2-3 dni na każdej wyspie
 
 KLM
 
 

Gwadelupa, Dominika, Martynika, St.Lucia (BYŁ)
 
PLUSY: na Dominice zdecydowanie najlepszy krajobraz, dziewicze góry, wodospady, jeziora; bagietki w zamorskich terytoriach francuskich, nawet w niedzielę świeże; na kajta tylko na Gwadelupę; pomiędzy wszystkimi wyspami powyżej raz dziennie pływa katamaran (drogi, bilety od 60 euro)
 
MINUSY: najgorszy dotychczas obszar na Karaibach - Martynika! trzymać się od niej z daleka! za duże wpływy francuskie, ale przecież Gwadelupa i Martynika to ich województwa; ceny francuskie
 
NOCLEGI: ciężko o znalezienie noclegu na miejscu, najlepiej szukać przez airbnb.com, dzięki temu uda się nam oscylować w okolicy 20-25 USD za osobę; nie ma specjalnie hoteli, a głównie kwatery prywatne, ale warto je zabukować zawczasu
 
DOLOT: z Europy powiedzmy od 1500 PLN
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU; St.Lucia 4 dni, Martynika 0 dni, Gwadelupa 3 dni, Dominika 4-5 dni.
 
 
Wodospad na Dominice 
 

Barbados, St. Vincent and Grenadines, Grenada, Trynidad and Tobago (NIE BYŁ)
 
PLUSY: na Trynidadzie są nawet góry! A na Barbadosie wieje na wind surfing i podobno są bardzo ładne plaże
 
MINUSY: pomiędzy większością tylko samolot albo jachtostop (ciężko znaleźć na miejscu, lepiej umówić się przez neta)
 
DOLOT: z Europy od 1500 PLN
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: po 2-3 dni na każdej z wysp
 
 Barbados!
 


Aruba, Curacao, Bonaire (NIE BYŁ)
 
PLUSY: ponoć na Boneiro jest dobre nurkowanie, wyspy blisko siebie, jeden kraj, łatwy hopping
 
MINUSY: holenderskie ceny, również za dolot; na Arubę zapraszam do resortów; duża odległość od innych wysp karaibskich
 
DOLOT: łatwo z Holandii, samolot za samolotem
 
SUGEROWANY CZAS POBYTU: po 2-3 dni na każdej z wysp (z przyzwoitości), choć po 1 by wystarczyło ;)
 
Curacao


 
Zimowisko na Małych Antylach zakończone (27.III.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   

   Zakończyliśmy pobyt w tym pięknym zakątku świata.

   Jeśli się tam kiedyś zapędzicie, to zalecam ominąć Martynikę, skupić się na Dominice, skrócić Gwadelupę i dodać Santa Lucia.

   Będziecie zadowoleni.

   Niedługo przedstawię subiektywny ranking Karaibów, a teraz zdjęcia.

Foty z Karaibów

Dziękujemy Damianowi za obsługę techniczną wyjazdu z kwatery głównej Globtroterii w Batowicach. 

 ------------------------- 

Dawno nigdzie się nie przemieściliśmy. Sylwester w Gruzji, lutowe ferie w Finlandii, Pilch zwiedził Półwysep Malajski, lądując i startując z lotniska, z którego wyleciał tajemniczy samolot Malaysian Airlines.

 Les Salines - Martynika

Ladies and gentelmen, wielkie trio, a może i czwórka, czyli Martynika, Dominika i Gwadelupa! 

RELACJA


 
Sylwester w Gruzji (6.I.2014) _CMN_PDF_ALT Print _CMN_EMAIL_ALT
Written by Jacek Gabryś   
   Pojawiła się ostatnimi czasy zaskakująca moda na Gruzję. Niedługo ciężko będzie znaleźć wśród znajomych, którzy mają ręce, nogi i komputer albo smartfon do zabukowania biletów, kogoś, kto nie wypił wina na starówce (jest coś takiego?) w Tbilisi i kto nie przespacerował się po górach (albo pod górami) Kaukazu. Istnieje również widoczny związek z Marcinem Mellerem, słynnym byłym naczelnym "Playboya", który w skądinąd fajnej książce "Gaumardżos" opisuje "gdzie my to nie byli, co my to nie robili i z kim my to nie pili" (Meller w Gruzji wziął ślub). Przyjrzyjmy się tej tendencji. 
 
 

   Pierwszym powodem jest fakt, że rzucono ostatnio ludowi tanie bilety w tamtym kierunku. Wizzair lata po 2 razy w tygodniu do Kutaisi z Katowic i Warszawy, w sezonie letnim pewnie po 4. Dodatkowo LOT prawie codziennie pojawia się w Tbilisi, do tego często można przelecieć się Dreamlinerem. Polacy, zresztą, jak Amerykanie, Anglicy i inne kultury konsumpcyjne uwielbiają brać, co się pojawi na wyprzedaży (a Gruzja pojawia się ciągle) i lecą! Pojawią się tanie bilety do Mołdawi albo na Białoruś - też polecą.

   Po drugie - znudzeni Tunezją, Egiptem, Turcją, Marokiem, czyli kierunkami, gdzie można się było za 1000-2000 zł nabzdryngolić z zaprzyjaźnioną parą Januszy z Bytomia, szukają nowego wyzwania, koniecznie egzotycznego. Gruzja to naturalny kandydat.

   Po trzecie - usłyszeli, że od czasu Ś.P. Lecha Kaczyńskiego, Polacy są tam traktowani jak bohaterowie i kocha się w nich cały naród. Trzeba jechać i jako przedstawiciele Szlachty z Unii Europejskiej dać ucałować pierścień i koniecznie pokazać wyższość nad "czarnuchami z Kaukazu", jak nazywa się ludność z tamtych rejonów w Moskwie.

   Po czwarte - jedzie tam grupa autentycznie dobrych ludzi, którzy kochają góry, a jest co na Kaukazie oglądać, najwyższe szczyty Gruzji mają powyżej 5000 m i spotykają te dobre rzeczy!!! 
 

   Po piąte - usłyszeli o dobrym winie gruzińskim (dobrym bo tanim?), a na pierwszej randce w czasach studenckich byli w Gruzińskim Chaczapuri i dobrze im się kojarzy, bo też było tanie.

     Po szóste - bo byli już wszędzie i chcieli odwiedzić 79 kraj ! (to ja ;) )
 
Mtskheta 

  Lądowanie w Kutaisi, 2h40' lotu, lotnisko o dużej swieżości, sprzed kilku lat, kameralne, obsługuje po 2-3 loty dziennie. To nie Unia, mimo tego celnicy wpuszczają na dowód, ale chętnie wbiją też do paszportu pieczątkę na życzenie miłych turystek z Polski. Nikt nie wymaga wiz, jak to dzieje się niestety w sąsiednim Azerbejdżanie, do którego Wizz też lata (z Budapesztu).

   Pierwsze zetknięcie z gruzińskimi cenami. Marszrutka (busik) do Kutaisi (15 km) kosztuje 5 lari - 9 zł. Lepiej pogrupować sie w czwórki czy piątki i pojechać taksówką (20 lari), która rozwiezie wszystkich kursantów do hotelu w Kutaisi. Inną opcją jest bezprośredni przejazd do Tbilisi z lotniska (230 km), ale nie polecam przy lądowaniu o 22.
 
 

  W każdym razie Kutaisi to typowe poradzieckie miasto, w którym na skrzyżowaniach można spotkać krowy, straszy wielka płyta odziedziczona po ZSRR, a 1 stycznia znalaźliśmy jedną otwartą knajpę, zresztą serwującą pizzę i spaghetti. Na Trip Advisor widzę w Kutaisi 4 lokale i to by się zgadzało z zastaną rzeczywistością. Hoteli tam więcej, większość powstała po otwarciu połączeń Wizzaira, podejrzewam, że w dawnych czasach były 4 dyżurne babcie, które wynajmowały swoje mieszkania turystom (vide Erewań). Te hotele za 20-30 zł/os zawsze warto zabukować przez booking.com

   Mają jednak kolejkę linową, co prawda wjeżdża ona na górę pokroju tej w Parku Jordana, ale my nawet takiej nie mamy... W sumie 2 godziny i wystarczy by stać się wielkim znawcą tego miasta, w którego tle widać Kaukaz.
 
 Kutaisi

   Mnie najbardziej zafascynowało tankowanie 4 VIPowskich LandCruiserów, które obstawiało 10 ochroniarzy z karabinami maszynowymi, ale nie dane było mi się dowiedzieć od nich kogo tankują, nie chcieli rozmawiać z prasą.

  Obok Kutaisi są ciekawe 2 monastyry (Gelati i Motsameta), zalecam taksówkę za 20 lari (36 zł), która załatwi nam oba i poczeka i jeszcze coś tam w bonusie dorzuci (no. katedra), jak już wszystko w pięknej Gruzji zobaczymy i będziemy mieli czas to zdobądźmy je z buta. 

   W Gelati zaprzysięgał się przyjaciel Kaczyńskiego, czyli Michaił Saakaszwili, ale uprzedam, że monastyrów w Gruzji i Armenii jest dużo, ładnie zachowane nawet z X-XII wieku, zdążycie się nimi nacieszyć.
 
Gelati 

Ogólnie na plus.

   Z Kutaisi to byłoby na tyle, stamtąd na zachód tylko nad Morze Czarne (moi wszyscy ludzie zaraportowali wielkie rozczarowanie) albo do Mestii w Swanetii (ale to prawie cały dzień jazdy), gdzie jeszcze niedawno grasowały bandy rodem z Dzikiego Zachodu, ale pewnego dnia Michaaił Sz wysłał tam gruzińskich komandosów i od tego czasu wszystko dobrze się toczy z widokiem na Uszbę (prawie 5 tys. m. n.p.m.). Mestia to region pięknych wież z kamienia i momentami 9 metrów śniegu.

   Na wschód od Kutaisi pierwsze jest Gori (2h jazdy). Miejsce urodzenia wielkiego zucha, jakim był Stalin. Uczęszczał nawet tutaj do seminarium, jedna z wersji zasłyszanych jest taka, że nie starczyło mu pieniędzy na zakończenie nauki, więc zajął się bandyterką i rewolucjami. Niemcy raczej nie chwalą się Hitlerem, nad bunkrem, w którym niby zginął (a nie żyje do dzisiaj przypadkiem z Elvisem w hippisowskiej komunie w Argentynie?) stoi sobie dziś przyblokowy parking żwirowy, Stalin ma w Góri na głównej alei (oczywiście Stalina), muzem, a w nim chatkę, w której się wychowywał na dobrego towarzysza i wagon, którym niczym Kim Dzong Il podróżował po świecie. Przejęte krajanki oprowadzają o nimi i raportują go jako wyzwoliciela Europy spod jarzma Hitlera, nie wspominając przy tym ani słowem o gułagach, głodzie na Ukrainie, wycieczkach na Syberię, itp. Bez Stalina Gori byłoby zerem, a tak to jest tylko czymś w okolicy zera, nie dziwota, że kurczowo kontynuują tu kult, wycieczki przyjeżdżają i przywożą dolary. Obok Gori jest skalne miasto Uplistysze i zdecydowanie warte jest 20 lari za taksówkę, która zawiezie i poczeka i wróci. Jedno z trzech głównych skalnych miast w Gruzji, kolejne to Wardzia i Dawid Gareja, w zasadzie można wybrac 1-2 z nich i będzie człowiek zadowolony.
 
 Wagon Stalina
 
   W Gori zatrzymały się wojska radzickiego w 2008 roku w czasie wojny z Gruzją, do historii You Tube przejdzie filmik, na którym Rosjanie zachwycają się warunkami panującymi w lokalnych koszarach (które notabene odbudowano od tego czasu i dumnie stoją przy autostradzie do Tbilisi). Miła pogawędka z panem taksówkarzem, oczywiście w rosyjskim narzeczu, którego nauczyłem się w Nowodworku, tradycyjnie o czasch, kiedy był w armii (na potrzeby tej rozmowy też byłem w armii) i bzykał polskie czołgistki na wspólnych manewrach państw zaprzyjaźnionych na poligonie w Kazachastanie, a w ogóle za ZSRR to fajnie było i nie lubi Saakaszwilego, bo za jego czasów za bardzo przykręcono śrubę (dzięki tej ostrości Gruzja ma jeden z najwyższych na świecie współczynników zaufania do policji (nieskorupmowanej), bezpieczne ulice i wolnośc prasy i słowa, i tylko 2 McDonaldy w stolicy). 

   Z Gori do Tbilisi pędzi autostrada, długości tej z Krakowa do Tarnowa, wybudowana w 2 lata (nie chce mi się liczyć ile trwała budowa naszej i na ile dziesiąt pododcinków otwieranych przez prezydenta było to podzielone), po drodze warto zboczyć do Mtskhety (busik może wyrzucić przy austradzie, skąd można dojść albo podjechać taksówką), gruzińskiego Watykanu, z dwoma sympatycznymi katedrami i monastyrami (Svetiskoveli i Jvari), gdzie spotkaliśmy ambasadora USA (amator, nie chciał rozmawiać, kiedy chcieliśmy pozdrowić od nas Pana Barraka Obamę) w swoim lekko pukniętym GMC.
 
Mtskheta 

   Tbilisi - impreza na 1 dzień. W kotlinie mieszanka monastyrów, wielkiej płyty, budowli ze szkła i żelaza, w tym słynnej kładki-podpaski i nowego Pałacu Prezydenckiego wybudowanego w środku dzielnicy slumsów. Kolejna kolejka linowa prowadzi do Matki Gruzji, która w jednej ręce trzyma miecz dla przyjaciół, a w drugiej róg z winem dla wroga, albo na odwrót. Wyjazd kosztuje tyle, ile przejazd metrem, czyli 1 PLN.  Sam Sylwester jak to Sylwester. O północy fajerwerki takie jak te krakowskie, bo pewnie przypłynęły tym samym kontenerem. Knajpy pozamykane, żadnych wielkich balów tam nie widziałem, społeczeństwo wydaje się jeszcze biedne, więc skupiło się z nami pod chmurką.
 
 Tbilisi

   Kuchnia - może być, ale pamiętajmy, że mówimy tutaj cały czas o chaczapuri, czyli placku z serem, najczęściej też z jajkiem i chinkali, czyli pierożkiem z mięsem, z reguły z sałatką ogórkowo-pomidorową. Niezbyt wykwintnie, prawda? Znam osoby, które wracały po dwóch tygodniach z obłędem w żoładku i nigdy więcej nie wzięły pieroga do ust. No dobra, proste, ale całkiem smaczne.

   Narty - http://www.gudauri.info - to jest naprawdę kurort na światowym poziomie. Wyciągi doprowadzone do ponad 3 tysięcy nad poziom morza, z widokiem na 5. 120 km z Tbilisi, można spokojnie zamówić transport busikiem z lotniska powiedzmy za 150 zł za cały busik. Tygodniowy karnet to około 70 euro, zamieszkać można pod stokiem w ośrodkach w stylu francuskich Alp. Do dyspozycji jest heliski, to pozostałości starej kaukaskiej tradycyji, kiedy piloci helikopterów radzieckiej armii lecieli za flaszkę na szczyt (nie było wtedy jeszcze wyciągów). 
 
    Zalecam LOT do Tbilisi, jest bliżej, powstały już polskie patenty, lecąc na przykład w 2 sztuki, jedna może nadać za darmo narty, druga buty, a reszte wziąć do podręcznego. Z Wizzairem jesteśmy narażeni na kilkusetzłotowe dopłaty, choć napewno godziny lądowań są bardziej korzystne, ale i trzeba dołożyć 200 kilometrów. Kalkulatory w dłoń, odpalamy wizzair.com i lot.com i lecimy.
  
    Podsumowując - jest miło i sympatycznie, ale przyszłości Tajlandii nie wróżyłbym temu miejscu. 9/10 daje jednak górom. To co można tu zobaczyć już kilka lat temu widziałem w Armenii, którą Gruzini gardzą, uznająć za biedny i zacofany kraj.
 

 
<< Start < Prev 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Next > End >>

Results 41 - 50 of 248


TRIPS AND TRICKS

Trips and tricks


Karaiby - ranking


Świat - ranking


Zostań fanem na Facebook'u!

Kliknij aby zostać fanem!

bitcoin

JESTEŚMY SŁAWNI!

Artykuł w Dzienniku Polskim

Artykuł w Dzienniku Polskim


----------------------

PRODUKCJE FILMOWE


Filipiny 2009

Australia 2006

© 2023 Globtroteria.pl
Joomla! is Free Software released under the GNU/GPL License.