To nie do wiary. Zostało już tylko 4 dni do wielkiej wyprawki Marcina i Ani, a oni wciąż w proszku. Marcin ciągnie mnie do Platinum na siłkę, a ja nie mogę, bo muszę im wszystko zorganizować. I jeszcze wspominali mi, że chcą hotel za 100 USD przy lotnisku w Mexico City wynająć. Okropieństwo. Tak nie można podróżować. Dlatego w porozumieniu z tą ekipą ułożyliśmy jednak im mały draft plan. Zdjęcia linkuje z Internetu, oby ACTA była dla mnie łaskawa.
Jako się rzekło, wyjazd zaczyna sie w piątek w Rzymie. Wiecie, że oprócz kilkukrotnych pobytów na Fiumicino nigdy nie byłem w Rzymie ? Kto mnie tam może zabrać?
Następnie szybki przelot Air Europa do Madrytu, ulubionego miejsca rozrywki kilku ustatkowanych koleżanek z mej firmy... Jako młodzi ludzie zostawiliśmy tam na Erasmusie z Łukaszem kawałek zdrowia ;)
Dobra, zostawmy wspomnienia... samolot ląduje w Mexico City.... jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast świata ( w tle Popocatepetl - 5450 m n.p.m)
Następnie lot do Cancun na Jukatanie. Okropne miejsce, wcale nie chciałbym być tam w najbliższy weekend ;)
Co dalej ? Chichen Itza. Musieliście to widzieć nie raz. Ta świątynia regularnie gra w filmach. Zagrała między innymi w Acopalypto Mela Gibsona i zebrała dobre recenzje.
Następnie ruszają do Tulum, czyli nadmorskich rezydencji Majów. To jest ładne miejsce.
Kolejny etap to nurkowanie w "cenotach". To takie krasowe naturalne jaskinie (studnie) na Jukatanie, żródło wody pitnej dla mieszkańców tamtych regionów z czasów właśnie Mela Gibsona. Wydaje mi się to ładne, dlatego zamieszczam zdjęcia.
Jedziemy dalej. Już mnie nogi bolą trochę. Anka pisze coś o COBE, ale jedyne co znajduję w necie to Cosmic Backround Explorer. Ale to chyba nie do końca to...
Dojeżdżają (dolatują) do Belize. Mało kto pewnie o tym państwie słyszał, ale sytuacja jest tam poważna, patrząc na mapę i zaznaczone na niej rafy koralowe.
Następnie już Gwatemala i Tikal. Szczerze powiedziawszy ta budowla nie wywołuje u mnie wielkiego poruszenia.
Kolejnym przystankiem ma być Antigua, miasteczko położone tuż obok stolicy Gwatemali, w cieniu przepięknego "Vulcano de agua". Lubie takie kolorowe, spokojne miasteczka.
Co dalej ? Benzyna coraz droższa, a oni wciąż jadą. Semuc Chapney. Z tym, że ja odradzam. Zobaczcie na tą atrakcję.
Kojarzycie takie miejse jak Plitvickie Jezora ? To tylko 1000 km stąd, nie trzeba tłuc się pół świata...
Następnie znów Meksyk, bo Gwatemala to dość niebezpieczny kraj. W Meksyku azaliż lepiej nie jest, w ostatnich latach w wojnach narkotykowych zginęło tam prawie 30 tysięcy ludzi. Kolejnym celem jest Palenque, kolejne zbiorowisko kamieni, zwane też świątynią o wysokim znaczeniu dla kultury światowej.
Co dalej, może Sumidero, kanion, w którym pływają nawet aligatory! Poznajecie tego Pana ?
Przewodniki wspominają jeszcze o jeziorze Atitlan w Gwatemali, jako dawnej mekce hippisów. Myślę, że mogliby nadać temu miejsce znów trochę kolorytu nasi podróżnicy.... a potem żyli długo i szczęśliwie....
Ku przestrodze ciekawy film z Hondurasu.
http://natropie.onet.pl/wideo/narkotykowe-wojny-nikt-nic-nie-widzial,11187313,1,klip.html#m=11187313,c=1
|